Veronika Hapchenko

Cherche Le Mage

Veronika Hapchenko

Cherche Le Mage

HPB

W swoich wspomnieniach Helena Bławatska napisała: „W dzieciństwie z jednej strony byłam rozpieszczana, z drugiej było ono pełne kar i goryczy. Od ósmego roku życia przez rok byłam bez przerwy chora, a diabeł namawiał mnie do chodzenia we śnie. […] Opiekowali się mną żołnierze ojca. Matka zmarła, gdy byłam dzieckiem. […] Podróżowałam z ojcem i jego pułkiem artylerii do ósmego lub dziewiątego roku życia, czasami odwiedzałam dziadków.

Gdy skończyłam jedenaście lat, babcia mnie zabrała do siebie. Razem z dziadkiem mieszkała w Saratowie, gdzie dziadek był gubernatorem. Pod jego kierownictwem było kilka tysięcy kałmuckich buddystów.” Dalej Bławatska pisze, że mając piętnaście lat zapoznała się z lamaizmem buddystów tybetańskich. W wyniku rozmów z nimi formuje się u Bławatskiej wizerunek Nauczyciela czy Mahatmy – nosiciela starodawnej boskiej mądrości. Miejsce, w którym Nauczyciele pobierali nauki, nazywało się Szambala albo Ararthi. To Helena Bławatska wprowadziła do współczesnej ezoteryki ideę Szambali a rozwinęli ją Nikolaj i Elena Roerichowie, którzy podróżowali do Azji Środkowej prawdopodobnie w poszukiwaniu Szambali. Jednak temu zostanie poświęcony osobny rozdział.

O osobliwych zachowaniach Heleny już w młodości pisała jej ciotka, Nadieżdża Fadeewa: „Fenomeny wywoływane przed mediumistyczne siły mojej siostrzenicy są niezwykłe, to prawdziwe cuda, ale to nie wszystko. […] Miała niesamowitą łatwość rozumienia i przyswajania najtrudniejszych przedmiotów, niezwykle rozwinięty umysł, połączony z rycerskim charakterem, bezpośrednim, energicznym i otwartym – te cechy wyniosły ją tak wysoko ponad poziom zwykłego ludzkiego społeczeństwa i to przyciąga powszechną uwagę, a jednocześnie zazdrość i zawiść wszystkich, którzy w swej małostkowości nie mogli znieść blasku i talentu tej naprawdę niesamowitej osobowości.”

O fenomenach, o których wspominała Ciotka, pisała również sama Bławatska. Opisuje, że jako dziecku towarzyszył jej duch o imieniu Tekla Rebendorf, który nawiedzał jej prawą rękę. Duch powiedział dziewczynce, że widzi Boga, Dziewicę Maryję, tłumy aniołów. Przedstawił jej dwóch aniołów i ku wielkiej radości rodziny Heleny, powiedział, że aniołowie obiecali ją chronić.

Póżniej w postaci ducha zaczyna nawiedzać Helenę majestatyczny Hindus, którego nazywa swoim Patronem. Bławatska utrzymywała, że w młodości chronił ją przed wieloma niebezpieczeństwami. A w przyszłości właśnie w nim odnajdzie swojego Nauczyciela (Mahatmę).

W wieku szesnastu lat pod wpływem rodziny Elena wychodzi za mąż za starszego od niej księcia Golicyna, którego nie kochała. Książę uchodził za masona oraz maga. Niedługo po ślubie, bez podania przyczyny, wyjeżdża on do Petersburga, co sprawia, że wokół młodej Eleny narastają plotki, psujące jej reputację. W związku z tym, rodzice wydają córkę ponownie za mąż – za pierwszego kandydata, który pojawił się w ich domu – przeciętnego urzędnika – Bławatskiego.

Po trzech miesiącach małżeństwa, ucieka od męża i zaczyna swoją wędrówkę po świecie. W latach 1845-1858 Bławatska zwiedziła Egipt, Francję, Kanadę, Anglię, Amerykę Południową, Niemcy, Meksyk, Indie, Grecję jak również Tybet, gdzie przez dwa lata zagłębiała tajemną wiedzę. Tybet był jej celem, którego jednak nie mogła zdobyć przez 8 lat. Wiedziała, że będzie miała trudności, żeby tam dotrzeć. Uprzedził ją o tym jej nauczyciel, który w dzieciństwie odwiedzał ją w snach. Tym razem spotkał się z nią na jawie w Hyde Parku w Londynie, gdzie w 1851 roku pojechała ze swoim ojcem.

Pewnego dnia, podczas swoich samotnych spacerów, zobaczyła w grupie Hindusów, tego, który wcześniej pojawił się jej na planie astralnym. Chciała natychmiast do niego podbiec, ale on dał jej znak, żeby się nie zbliżała. Oniemiała, dopóki cała grupa się nie rozeszła. Następnego dnia Helena znowu poszła do parku. Znowu spotkała tą samą postać, która tym razem zbliżała się do niej. Nauczyciel oznajmił, że przyjechał do Londynu wykonać jakieś ważne zadanie i prosić ją, żeby z nim współpracowała. Opowiedział jej o Towarzystwie Teozoficznym i o tym, że Bławatska zostanie jego założycielką. Będzie musiała spędzić trzy lata w Tybecie, aby przygotować się do tego zadania.

Swoje doświadczenia z Tybetu, Bławatska opisze póżniej w Izis odsłoniętej. Opisuje tam między innymi niezwykle mistyczne doświadczenie, którego doznała dzięki jednej z bikszuni (w pełni wyświęconej zakonnicy buddyjskiej). W opisie tego doświadczenia brak jest zdziwienia, patetyzmu czy wątpliwości. Tak jakby ten nadrealny akt był rutynowym zjawiskiem i nie wymagał bliższej analizy czy nie podlegał wątpliwościom.

„Po co nosić ze sobą bukiet martwych kwiatów? – zapytała jedna z bikszuni, wysoka, wychudzona staruszka, wskazując na duży bukiet pięknych, świeżych i pachnących kwiatów w mojej dłoni.
Martwych? – zapytałam – przed chwilą zostały zerwane w ogrodzie.
A jednak są martwe – odpowiedziała staruszka poważnie. – Urodzić się na tym świecie, czy to nie jest śmierć? Zobacz jak wyglądają w świecie wiecznego światła.
Nie ruszając się z miejsca, wzięła jeden kwiatek z bukietu, położyła go na kolanach i zaczęła jakby wyciągać rękami jakąś niewidzialną substancję z powietrza. Zaczęła się tworzyć delikatna chmura. Stopniowo nabierała koloru i kształtu, aż w końcu pojawiła się kopia kwiatu, który leżał na jej kolanach. Kopia była dokładna – powtarzała każdy płatek, a także leżała na boku, tak samo jak kwiat na kolanach kobiety, ale była tysiąc razy wspanialsza w kolorze, o niesamowitym pięknie, jak ludzki duch, który jest piękniejszy od jego fizycznej powłoki. Tak więc, kwiat po kwiatku, odtworzono wszystkie kwiaty z bukietu, nawet najmniejsze źdźbła trawy. Na nasze życzenie, nawet na samą myśl, kwiaty znikały i pojawiały się ponownie.”

17 września 1875 roku, dotrzymując słowa danego nauczycielowi w Hyde Parku, Bławatska otwiera pierwsze spotkanie Towarzystwa Teozoficznego w swoim apartamencie w Nowym Jorku. Na spotkanie przyszło siedemnaście osób. Pułkownik Olcott wygłosi przemówienie, w którym nakreślił aktualny mentalny stan świata, konflikt pomiędzy materializmem a duchowością, religią a nauką; ich niekończące się i nic nie wnoszące kłótnie, pułkownik przeciwstawił myślom starożytnych teozofów, którzy potrafili łączyć oba te bieguny życia duchowego. Następnie zaproponował założenie Towarzystwa Okultystów, a wraz z nim biblioteki do studiowania ukrytych praw natury. Propozycja Olcotta została entuzjastycznie przyjęta a on został wybrany prezesem Towarzystwa Teozoficznego.

W tym samym czasie określone zostają cele Towarzystwa: zgłębianie ukrytych tajemnic natury w różnych jej aspektach, zwłaszcza psychiczne i duchowe zdolności ukryte w człowieku; stworzenie powszechnego braterstwa bez rozróżniania na rasę, kolor skóry, płeć, kastę i wyznanie; poświęcenie szczególnej uwagi na aryjskie i inne pisma święte światowych religii i różnych nauk, walka o dowartościowanie tekstów starożytnych źródeł azjatyckich należących do filozofii buddyjskiej, bramińskiej i zoroastryjskiej.

W 1877 roku Elena wydaje „Izis odsłoniętą”. Wbrew oczekiwaniom, Izis w niewielkim stopniu przypominała katechizm nowej religii. Bławatska nawiązuje w niej do tradycyjnych źródeł ezoterycznych, co miało na celu zdyskredytowanie współczesnych doktryn, pokazanie wyższości prawd starożytnych religii nad nauką, demonologii, masonerii i spirytualizmu.

W 1879 roku z „Izis odsłoniętą” zapoznaje się Constance Georgine Lousie Wachtmeister. Od tego czasu prześladuje ją myśl, że musi dołączyć do Stowarzyszenia Teozoficznego, a potem do samej Heleny. Po latach oczekiwań na przychylność Bławatskiej, Constance dołącza do niej w Szwajcarii, kiedy pisze ona swoje główne dzieło – „Doktrynę tajemną”. Constance jest świadkiem głośnej afery, która ma miejsce w jednej z rezydencji Teozofów w Adyar w Madrasie. W trakcie prac budowlanych przy siedzibie odkryto specjalne urządzenia prowadzące do pokoju okultystycznego, w którym Bławatska przeprowadzała eksperymenty mediumistyczne. Służący podejrzewali, że służyły do imitacji różnorodnych fenomenów, co od razu zgłoszono w Indiach oraz Europie.

W celu zbadania tej sprawy, w 1885 roku do Indii przybył przedstawiciel Towarzystwa badań Parapsychologicznych, Pan Hodgson. Udało mu się zdobyć kilka listów od Heleny Bławatskiej, z których wynikło, że jej eksperymenty były mistyfikacją. Jego raport wstrząsnął Towarzystwem.

„[…] Aż pewnego ranka spadł na nas grzmot. Poranną pocztą, bez ostrzeżenia, HPB otrzymała kopię już słynnego Raportu Psychical Research Society. To był okrutny cios, który przyjął absolutnie nieoczekiwaną formę. Nigdy nie zapomnę ani tamtego dnia, ani spojrzenia niewysłowionej i nieubłaganej rozpaczy, którym mnie obrzuciła, gdy weszłam do jej salonu i znalazłam ją z otwartą książką w dłoniach. To! – wykrzyknęła – karma Towarzystwa Teozoficznego i ona spada na mnie! Jestem kozłem ofiarnym! Muszę ponieść wszystkie grzechy Towarzystwa! A teraz, kiedy zostałam nazwana największą oszustką stulecia i do tego rosyjskim szpiegiem, kto mnie wysłucha lub przeczyta „Doktrynę tajemną”? Jak mogę kontynuować pracę Nauczyciela? Te przeklęte fenomeny, które odtwarzałam tylko po to, by zadowolić moich przyjaciół i pokierować tych, którzy mnie otaczają. Jak ja to przeżyję? A jeśli umrę, praca Nauczyciela pójdzie na marne, a Towarzystwo zostanie zniszczone!

W listach, które przychodziły, nie było nic poza wyrzutami i obelgami, oświadczeniami o rezygnacjach członków Towarzystwa, apatii i strachu pozostałych. To był czas próby, istnienie Towarzystwa Teozoficznego wydawało się być zagrożone, a HPB wydawało się, że wszystko kruszy się pod jej stopami.”

Samą Constance nie poruszyły te wiadomości, jej oddanie Bławatskiej było bezwzględne. Jednak konsekwencje tego raportu odczuwalne były dla nich przez długi czas. Pewnego dnia do mieszkania Heleny i Constance przybył niejaki profesor (jego imię i nazwisko zostało ukryte przez Constance). Poprosił o demonstrację jednego z fenomenów. Twierdził, że zapoznał się się z raportem, ale prosi o odtworzenie jednego z nich, żeby doświadczyć go na własne oczy. Bławatska przystała na prośbę profesora i pokazała najprostszy i najsłynniejszy z fenomenów – z psycho-elektrycznymi siłami.

„Poprosiła go, aby przesunął na pewną odległość stół, który stał obok niej, tak żeby bez przeszkód mógł go obejść ze wszystkich stron. -Teraz-, powiedziała, – ja zapukam dla Pana tyle razy, ile Pan będzie chciał- Poprosił ja najpierw o trzy razy, potem siedem i tak dalej. Kiedy HPB kierowała palec w stronę stołu, rozlegały się ostre, wyraźne stuknięcia, zgodnie z prośbą gościa. […] Profesor wydawał się zachwycony. Skakał dookoła stołu z niesamowitą zręcznością, zaglądając pod stół i badając go ze wszystkich stron. Kiedy Bławatska był zbyt zmęczona, aby kontynuować pokaz, profesor zadał jej kilka pytań i wyszedł.”

Według wspomnień Constance przejawy sił psycho-elektrycznych były częścią ich codzienności.

„[…] Było jeszcze jedno zjawisko, które wywarło na mnie ogromne wrażenie i przekonało mnie, że HPB jest pod nadzorem i opieką niewidzialnego strażnika. Od pierwszej nocy, którą spędziłam w jej pokoju, aż do ostatniej nocy przed naszym wyjazdem z Würzburga, słyszałam serie stuknięć w jej szafce nocnej w regularnych odstępach czasu. Rozpoczynały się każdego wieczoru o dziesiątej i trwały do szóstej rano z dziesięciominutową przerwą. Były to precyzyjne i wyraźne uderzenia, jakich nigdy wcześniej nie słyszałam. Czasami brałam zegarek i patrzyłam przez godzinę – zawsze po dziesięciu minutach rozlegało się pukanie z taką samą regularnością. Nie miało znaczenia dla zjawiska ani dla jego jednolitego charakteru, to, czy HPB wtedy spała czy nie. Kiedy poprosiłam o wyjaśnienie mi pochodzenia tych uderzeń, powiedziano mi, że jest to rodzaj psychicznego telegrafu, który ustanawia jej komunikację z Mistrzami i że ciała astralne mogą obserwować jej ciało, kiedy ona je opuści.”

Zjawiska świetlne były kolejnym dowodem występowania nadprzyrodzonych sił. Constance opisuje pokój, w którym obydwie spały. Ich łóżka były przedzielone parawanem. Bławatska często lubiła czytać przed snem i rzadko kiedy gasiła lampę przed północą. Mimo parawanu światło lampy padało na ściany i sufit, co często przeszkadzało Constance w wypoczynku.

“Pewnej nocy ta lampa paliła się, nawet gdy zegar wybił godzinę po północy. Nie mogłam spać, a ponieważ usłyszałam jednolity oddech HPB, zrozumiałam, że Pani już śpi, więc po cichu wstałam, podeszłam do lampy i ją zgasiłam.[…] Po zgaszeniu lampy wróciłam, gdy nagle znowu się włączyła. Pomyślałam: «Co za dziwna lampa? – Stwierdziłam, że sprężyna nie działa, więc ponownie ją nacisnęłam i poczekałam aż ostatnia iskra płomienia zgaśnie i nawet wtedy trzymałam sprężynę jeszcze przez minutę.

Potem odpuściłam i obserwowałam przez jakiś czas,jak ku memu zdziwieniu płomień znów się pojawił i lampa zapaliła się jak zwykle jasno.

To bardzo mnie zdziwiło i zdecydowałam, że będę stać i gasić tą lampę przez całą

noc, aż odkryję przyczynę i cel jej dziwactw. Za trzecim razem nacisnęłam sprężynę i zgasiłam lampę, aż całkowicie zgasła, po czym puściłam sprężynę, z niecierpliwością obserwując, co będzie dalej.

Za trzecim razem, gdy lampa się zapaliła, zobaczyłam dłoń, która powoli i ostrożnie

obracała uchwyt lampy. Ze względu na to, że znałam już działania sił

astralnych i istot astralnych na planie fizycznym, zrozumiałam, że jest to ręka

czeli i podejrzewając, że istnieje jakiś powód, dla którego lampa powinna pozostać zapalona, wróciłam do łóżka. Jednak duch uporu i ciekawości był we mnie tej nocy. Chciałam wiedzieć więcej, więc zawołałam:

– «Pani Bławatskaka » – potem głośniej – « Pani Bławatskaja! » – i znowu – « Pani Bławatskaja! » – Kiedy nagle usłyszałem w odpowiedzi krzyk:

– « O, moje serce! » -, – « Moje serce! » – , – « Hrabino, Pani prawie mnie nie zabiła! » – i potem znowu – « Moje serce! » – , – « Moje serce! » – W jednej chwili byłam się przy łóżku HPB.

– « Byłam z Nauczycielem, – szepnęła- dlaczego Pani zawołała mnie z powrotem? »

Byłam bardzo zaniepokojona, ponieważ jej serce gwałtownie biło pod moją ręką.”

Największe wrażenie na Constance wywarła „metoda” pracy Bławatskiej, którą pewnego dnia opisała jej w ten sposób:

„Tworzę przede mną w powietrzu coś, co mogę określić tylko jako rodzaj próżni i skupiam na niej swój wzrok i wolę, a wkrótce scena za sceną, pojawiają się przede mną, jak kolejne obrazy, dioramy lub jeśli potrzebuję – cytaty albo informacje z jakiejś książki. Intensywnie skupiam swoje zmysły i pojawia się astralny odpowiednik tej książki i biorę z niej to, czego potrzebuję. Im bardziej mój umysł jest wolny od rozproszenia i urazy, im więcej ma mocy i koncentracji, tym łatwiej mi to zrobić. Ale dzisiaj, z powodu kłopotów, jakie miałam po otrzymaniu listu od X, nie mogłam się właściwie skoncentrować, a każda próba cytowania fragmentów, kończyła się niepowodzeniem. Nauczyciel mówi, że już wszystko w porządku, więc chodźmy na herbatę.”

Dwa tomy Doktryny tajemnej zostały wydane w Londynie w 1888 roku.

Tom pierwszy – Kosmogeneza – obejmował ogólny plan, zgodnie z którym pojedynczy, niezamanifestowany bóg, różnicuje się w różnorodne, myślące istoty stale wypełniające świat.

„Wszechświat jest tworzony i kierowany od środka na zewnątrz. Jedność mikrokosmosu z makrokosmosem. Nierozdzielność wszystkich indywidualnych dusz z uniwersalną Nadduszą. Historia duszy indywidualnej, czyli uosobionej, nieuchronnie kopiuje życie wszechświata, reprezentując pielgrzymkę przez świat materialny i duchowy zgodnie z prawami karmy i reinkarnacji. To implikuje potrzebę „zanurzenia materii” do najniższych i najbardziej bezwładnych form i odwrotnego wznoszenia się do stanu bezcielesnego”.

W pierwszym kręgu świat podlega sile ognia, w drugim – powietrza, w trzecim – wody, w czwartym – ziemi, a w innych – eteru. Porządek ten odzwierciedla stopniowe usuwanie świata spod łaski bożej, w pierwszych czterech fazach i jego odkupieniu w kolejnych trzech.

W drugim tomie Doktryny tajemnej – Anthropogenesis, Bławatska próbuje powiązać historię ludzkości z ewolucją wszechświata. Oczywiście jej rozumienie historii wykraczało poza ramy współczesnej historii. Bławatska włącza człowieka bezpośrednio w plan kosmicznego, fizycznego i duchowego rozwoju świata. Tutaj jej teorie są połączeniem odkryć paleontologii końca XIX wieku i rasowej teorii ewolucji.

Bławatska jest przekonana o prawdziwości symultanicznej ewolucji siedmiu ludzkich grup z siedmiu różnych części naszej planety. Opisuje ją od pierwszej do piątej – obecnej rasy aryjskiej. Pierwszy kontynent – Niezniszczalna Święta Ziemia, porodziła eterycznego „boskiego śmiertelnika”, stworzonego przez ogień i wodę (samodzielne urodzonego), przeznaczonego dla ludzi przyszłości. Drugi kontynent znany nam teraz jest jako Azja Środkowa. Trzeci obejmował terytorium Oceanu Spokojnego. Czwarty kontynent Atlantyda i piąty – kolebka współczesnej rasy aryjskiej – Europa.

Powstanie szóstej i siódmej rasy Bławatska łączy z kataklizmem niezbędnym dla cyklu przejść. Pozostałości piątego kontynentu znikną dopiero jakiś czas po narodzinach nowej rasy; Szósty kontynent pojawi się nad nowymi wodami na powierzchni naszej planety, aby przyjąć nowego przybysza. Będą tam również migrować i osiedlać się wszyscy, którym uda się uciec od globalnej zguby. Kiedy to się stanie – autorka nie wie.

Ostatnia, siódma rasa „powróci” do pierwotnego hermafrodytyzmu, stanie się męsko-żeńska. W ciele człowieka będą dwa rdzenia kręgowe, złączone w jeden. Ludzka kreatywność seksualna nie jest wrodzona – a raczej nie było jej od początku. Była nienormalnym zboczeniem z biegu ludzkiej lub boskiej natury i wszystko dąży do jej zakończenia. Człowiek pod koniec szóstej i siódmej rasy nie będzie miał genitaliów. Będzie co roku zmieniać skórę i będzie mieć nowe paznokcie u rąk i nóg. Ludzie staną się bardziej psychiczni, a zatem duchowi.

Wszystko, co nie jest niewybaczalnie grzeszne, okrutne i destrukcyjne, zostanie zniszczone, a to co próbuje przeżyć, zostanie zmiecione i wygnane z istnienia za pomocą zaraz, wstrząsów geologicznych i innych środków destrukcyjnych.

„Kiedy ostatni cykl ludzkiej ewolucji skończy się na ostatniej planecie i większość ludzkości osiągnie poziom Buddy, przechodząc od obiektywnej egzystencji do stanu nirwany, wtedy widzialne stanie się niewidzialne, powróci do swojego pierwotnego, atomistycznego stanu. Ale martwe światy, pozostawione przez pędzący naprzód strumień Życia, nie pozostaną martwe na zawsze.”

W maju 1891 roku Helena Bławatska niespodziewanie umiera na swoim krześle biurowym. Jej ciało zostało spalone, prochy podzielone na trzy części: jedna część przechowywana jest w Adyar, druga w Nowym Jorku a trzecia w Londynie.

USPIENSKI, KUBOFUTURYŚCI

Wyobraźmy sobie człowieka jaskiniowego „badającego” zegar. Wyobraźmy sobie, że jest to człowiek przebiegły i inteligentny. Rozebrał zegar, policzył sprężyny i tryby, policzył liczbę zębów na każdym trybie, zna zegar wzdłuż i wszerz. Jednej rzeczy nie wie ten człowiek – dlaczego ten zegar istnieje. Nie wie, że strzałka przechodzi przez płaszczyznę tarczy zegara w połowę doby, tzn. według zegara możliwe jest poznać czas.

Ezoteryka na przełomie XIX i XX wieku wywarła wpływ na różnorodne środowiska, głównie inteligenckie. Zyskiwała popularność dzięki publikacji dzieł teozofów, publicznym wystąpieniom ich autorów, seansom spirytystycznym oraz szerzeniu fenomenów psychotechnicznych – hipnozy, pisma automatycznego itd.

Jako specyficzny aspekt zachodniej kultury, ezoteryka uformowała się z synkretyzmów renesansu. Różnorodne zjawiska minionych epok, takie jak alchemia, astrologia, kabała, hermetyzm i inne, znalazły swój wyraz i pewną syntezę kulturową. Rosnące zainteresowanie ezoteryką jako formą kultury duchowej przyczynia się do powstania różnych organizacji ezoterycznych, które instytucjonalizują jej założenia.

Ezoteryka jest aspektem pewnej tradycji duchowej, obejmującej bezpośrednią znajomość zasad, praw i algorytmu tworzenia, funkcjonowania i rozwoju świata, mechanizmu jego transmisji w przestrzeni i czasie społeczno-historycznym, różnych środków komunikacji sakralnej, a także systemu ochrony przed chaosem naturalnym i społecznym.

Helena Bławatska jako pierwsze rozpowszechnia (wówczas jeszcze w Imperium Rosyjskim) „religie Wschodu” skrzywione przez optykę okultystyczną. Później Teozofowie będą podkreślać w nich to, co nadprzyrodzone i cudowne, podczas gdy doktryna zbawienia (buddyjskiego oświecenia) zostanie odsunięta na dalszy plan.

„Pasja do okultyzmu i religii Wschodu w modernistycznym środowisku miała pewną właściwość – niewielu artystów wiązało swój los z okultystycznymi organizacjami czy wschodnimi religiami. Artyści ulegali wpływom teozoficznych mentorów lub doktryn, zapożyczali pewne idee lub środki z ich instrumentarium, wykorzystując je do własnych celów.”

Podobnie potraktowali idee okultystyczne, w szczególności ideę „Czwartego wymiaru”

Piotra Uspienskiego, przedstawiciele kubofuturyzmu.

Piotr Demianowicz Uspienski urodził się w 1878 roku w Charkowie.

Jego rozwój był „szybki i całkowicie zgodny z duchem wielkiego początku wieku”, pisał Arkady Rovner. W wieku 13 lat interesował się snami i psychologią, w wieku 16 lat odkrył Nietzschego, poważnie rozmyślał nad ideą „nadczłowieka”; w wieku 18 lat zaczął pisać artykuły i książki, wyczerpał racjonalizm i podjął kroki w poszukiwaniu „nieznanej wiedzy”.

Kiedy Uspienski po raz pierwszy zetknął się z literaturą teozoficzną w 1907 roku, uświadomił sobie, że odnajdzie w niej niezbędny element, łączący chaotyczną i nieprzewidywalną strukturę funkcjonowania świata. Teozofia nie zawsze udzielała odpowiedzi na fundamentalne pytania, ale dawała praktykę, dzięki której można odnaleźć te odpowiedzi samodzielnie. Nie było paraliżujących zasad, ani jakby powiedział Uspienski, „ograniczoności” nauki. Zawierała tajemnicę cudu, nie był to jednak religijny, wszechobejmujący cud, ale cud zwykły, trywialny. Wystarczyło znaleźć klucz i właśnie taki klucz zostanie zaprezentowany w dziele stanowiącym syntezę mistycyzmu i nauk ścisłych – Tertium Organum.

Nasza zwykła logika została sformułowana przez Arystotelesa w „tych dziełach, które jego uczniowie opublikowali pod ogólnym tytułem Organon, czyli „narzędzie” (myśli)” – pisze Uspienski. Ten schemat jest następujący: A jest A. A nie jest A. Każda rzecz jest A albo nie jest A.”

„Jednak formuła Arystotelesa nie była wystarczająca dla wiedzy empirycznej, więc została uzupełniona przez „Lorda Francisa Bacona w Novum Organum, Nowe narzędzie”(myśli). W skrócie sformułowanie Bacona można podsumować w następujący sposób: to, co było A, będzie A. Co nie było A nie będzie A. Każda rzecz była i będzie A albo nie A”.

Uspienski uznaje, że takie formuły funkcjonują wyłącznie w tym „trójwymiarowym” świecie, który go mało interesował. Do poznania czwartego wymiaru potrzebujemy całkowicie innego „narzędzia” – Tertium Organum (łac. trzecie narzędzie)

„Ten świat jest nieskończony, dlatego aksjomaty matematyki ziemskiej w nim nie działają. Z punktu widzenia naszej logiki, jest on poza logiką. To świat, w którym nie może być podziałów. „Wszystko jest całością”. Wszystko żyje jednym życiem z całością. Nie ma w nim dwoistości, życie nie jest przeciwieństwem śmierci, a podmiot – przedmiotu. To jest świat jedności przeciwieństw. Tamten świat jest absolutnie prawdziwy i odwrotnie – nasz świat stamtąd powinien wydawać się nierealny. I wreszcie, „ten świat i nasz świat to nie są dwa różne światy – świat jest jeden”. Dlatego to, co nazywamy naszym światem, jest tylko wyobrażeniem o nim”.

„Wielowymiarowy świat opisany przez Uspienskiego przypomina ekstatyczne olśnienia mistyków pochodzących z różnych tradycji.”

W środowisku petersburskiej bohemy staje się on znany pod przydomkiem „Czwarty wymiar”. Kubofuturysta Michał Matyushin poznaje teorie Uspianskiego, uwodzi go jego wizja absolutnej władzy, nadająca artyście fundamentalną rolę: „Artysta musi być jasnowidzem, musi widzieć to, czego inni nie widzą. Musi być magiem, musi mieć dar sprawiania, by inni widzieli to, czego sami nie widzą, a co widzi on.”

Sztuka widzi więcej i dalej niż my. Wcześniej twierdzono, że w ogóle nic nie widzimy, tylko czujemy, dlatego nie zauważamy różnic w tych rzeczach, które nie są wyrażone fizycznie i chemicznie. Ale sztuka to już początek wizji. Widzi znacznie więcej, niż najbardziej zaawansowane urządzenia. I wyczuwa nieskończenie wiele niewidzialnych faset tego kryształu, z których jeden jest nazywany człowiekiem.

„W sztuce pojawiają się już pierwsze doświadczenia języka przyszłości. Sztuka stoi w awangardzie ewolucji psychicznej. Nie jesteśmy jeszcze w pełni świadomi, w jakich formach będzie się objawiał rozwój zdolności człowieka, ale już możemy powiedzieć, że formy świadomości i sposoby wyrażania nieustannie ewoluują i oprócz form, które znamy, muszą powstawać nowe. Ogólne prawo ewolucji mówi nam, że jeśli cokolwiek ma niższe formy, musi mieć i wyższe. […] W tej chwili mamy trzy jednostki życia psychicznego – odczucie, reprezentację, pojęcie (i ideę), a czwarta jednostka zaczyna się formować – wyższa intuicja.”

Zgodnie z ideą, zadania futuryzmu są bardzo podobne do zadań wszystkich tendencji dążących do penetracji świata czterech wymiarów. Futuryści chcą przedstawić rzeczy nie w ułamku chwili i nie z jednej strony, ale w płynności czasu ze wszystkich stron – „sześciennie”. […] Ale futuryści nie chcą się niczego „uczyć”, nie dążą do rozwijania w sobie nowych umiejętności, twierdzą, że osiągnęli już wszystko, do czego dążą poszukiwacze czterech wymiarów. Już widzą świat inaczej niż my, widzą nie jedną chwilę, ale poprzednią i następną – przyczynę i skutek każdego ruchu – twarz osoby idącej do nich plecami, plecy osoby idącej przed nimi, widzą wszystko dookoła i ze wszystkich stron; patrząc na krzesło, widzą jego tył; patrząc na arbuza, widzą jego nasiona.

I nie tylko sami widzą, ale zobowiązują się zmusić do widzenia każdego. W tym celu malują obrazy, na których przedstawiają ludzi o czterech oczach lub takich, u których jednocześnie widać – twarz, tył głowy, oboje uszu i oboje oczu, przedstawiają „promiennych” ludzi, tj. o promieniach, które rozchodzą się w różnych kierunkach.

Widzieć w czwartym wymiarze oznacza nie patrzyć już oczami, tzn. łączyć doznania z doznaniami wzorkawymi, wrażeniami i przepowiedniami, których osoba „widząca tylko w trzech wymiarach” nie ma. Te wrażenia i doświadczenia nie mają już charakteru percepcji wizualnej i nie można próbować oddać w malarstwie, tak jak niemożliwe jest oddanie barw zachodu słońca w rzeźbie.

[…] „Futuryści”, sami o tym nie wiedząc, są bardzo podobni do szerzących się ostatnio „okultystów”, w których więcej jest naiwności i szczerego przekonania niż świadomego oszustwa, chociaż zawsze odrobina oszustwa jest. W rzeczywistości Ci okultyści są tak samo daleko od ich „sfery astralnej”, jak futuryści od świata czterech wymiarów. Chcą jednak za wszelką cenę zapewnić siebie i innych, że mogą osiągnąć to, do czego dążą. I tak mówią ludziom: – Już tam jesteśmy – Powiedzcie nam, co widzicie – mówią ludzie – To samo, co na ziemi – mówią okultyści, tylko wszystko jest „odwrócone” i wszystko jest przezroczyste, lśni i jest widoczne na wskroś i ze wszystkich stron.

[…] Ten kto szuka w wyższym świecie podobieństwa do niższego lub jego kontynuacji, niczego nie znajdzie. A kto myśli, że znalazł prawdę, albo że ktoś inny znalazł ją dla niego, nigdy nie ujrzy nawet jej cienia.”

Trudno sobie wyobrazić, czego dokładnie Uspienski oczekiwał od „artysty-proroka”, jednego można jednak być pewnym – przyjęcie jego idei przez kubofuturystów wstrząsnęło nim dogłębnie. „ […] figlarny śmiech futurystów w „Zwycięstwie nad słońcem” (opera stworzona przez kubofuturystów pod wpływem teorii Uspianskiego, uznana przez niego za malwersację), możliwe że wziął sobie do serca, w rezultacie odmawiając im prawa do portretowania czwartego wymiaru, który tak cenił.”

„Krytyka Uspianskiego nie mogła pozostać bez odpowiedzi. Malewicz w liście do Alexandre Benois z 16 maja 1916 r. otwarcie wyśmiewa mistrza okultyzmu:

„Niektórzy szukają nowych dróg i nowego człowieka wcale nie tam, gdzie powinni. Rzucają się pomiędzy Indiami a Afryką wśród katakumb, głodują wśród szkieletów na cmentarzach, w nadziei, że poznają prawdę. Wydają kilka książek, jak Uspienski, ale wszystko kończy się na wypróżnieniu jelit.”

Uspienskiego ta drwina nie porusza. W 1915 roku spotyka swojego Nauczyciela i petersburskie bohemy pozostawia za sobą.

USPIENSKI, GURDŻIJEW

Uspienski, jak później napisał, potrzebował szkoły, musiał „dotknąć prawdziwej żywej myśli”.

Szkoły, które Uspienski znajdował na Zachodzie, wymagały zerwania więzów z kulturą Zachodu, a Uspienski mocno wierzył w rozum i wolność intelektualną, które pozostawały obce amorficznemu mistycyzmowi Wschodu. Zniechęcony niepowodzeniem swoich poszukiwań za granicą, Uspianski niespodziewanie stanął przed najbardziej tajemniczą postacią stulecia.
Wiosną 1915 roku Uspianski spotyka się z legendarnym mistykiem i okultystą Geogijem Gurdżijewem.

„Bardzo dobrze pamiętam to spotkanie. Dotarliśmy do małej kafejki przy hałaśliwej, ale oddalonej od centrum ulicy. Ujrzałem niemłodego już mężczyznę o wschodnich rysach, z czarnym wąsem, o przeszywających oczach. Przede wszystkim zdziwił mnie on tym, że wyglądał na przebierańca, który zupełnie nie przystawał do tego miejsca i jego atmosfery. Byłem jeszcze wypełniony wrażeniami ze Wschodu i ten człowiek ubrany w czarne palto z welurowym kołnierzem i w czarny melonik, człowiek o twarzy indyjskiego radży lub arabskiego szejka, którego spodziewałem się raczej zobaczyć w białym burnusie albo pozłacanym turbanie – sprawiał tutaj, w tej małej kafejce będącej miejscem spotkań drobnych handlarzy i pośredników, dziwne, nieoczekiwane i niemal alarmujące wrażenie człowieka w niedobrym przebraniu; człowieka, którego widok wprowadza Cię w zakłopotanie, ponieważ widać, że nie jest on tym, kogo udaje, a jednocześnie trzeba z nim rozmawiać i zachowywać się tak jakby się tego nie zauważało. Po rosyjsku mówił niepoprawnie, z silnym kaukaskim akcentem i ten akcent, z którym kojarzyło się wszystko oprócz filozoficznych idei, jeszcze bardziej wzmacniał dziwaczność i nieoczekiwany charakter wspomnianego wrażania.”

Od momentu ich spotkania, Uspienski schodzi w cień Gurdżijewa, który buduje między nimi sztywną relację „mistrz-uczeń”.

Gurdżijew całe swoje dzieciństwo spędził na poszukiwaniu cudu/cudów, który z czasem stał się integralną częścią jego życia. Dorastał na pograniczu Azji Mniejszej.

„Szczególnie wpłynęli na jego wyobraźnię Jezidzi – czciciele diabła – którzy zwrócili jego uwagę swoimi niezrozumiałymi zwyczajami i dziwnym uzależnieniem od nieznanych spraw. Między innymi powiedział mi, że kiedy był dzieckiem, często obserwował jak chłopcy Jezidów nie byli w stanie wyjść z koła narysowanego dookoła ich na ziemi.”

„Psychologia końca XIX i początku XX wieku pomogła aktywnym wówczas geniuszom ezoteryki przemyśleć ezoteryczną ideę w nowoczesny, niemal przyrodniczo-naukowy sposób. Prawdziwą wiedzę zaczęto rozumieć jako psychotechniczną, zmianę form bytu jako transformację psychicznej natury człowieka, indywidualność osoby kroczącej ezoteryczną ścieżką, jako osobowość ezoteryczną. Osobowość ezoteryczna to nie tylko prawdziwa osoba, ale także idealna konstrukcja kulturowa, jakieś wydarzenie w kulturze i dla kultury.”36 Taką osobowością był Gurdżijew.
Uspienski, który studiował nauki Gurżijewa, szczegółowo opisał cały system nauki „Czwartej drogi” swojego mistrza w wydanej po jego śmierci książce „Fragmenty Nieznanego Nauczania”. W osiemnastu rozdziałach Uspienski opisał swoją przemianę, dopóki nie zdecydował się odejść od nauczyciela.
Jednym z podstawowych terminów, którego używa Gurżijew dla określenia ludzi, którzy nie ulegli transformacji, jest „maszyna chaotyczna”.

„Człowiek jest maszyną. Wszystkie jego czyny, działania, słowa, myśli, uczucia, przekonania, opinie i nawyki są wynikiem zewnętrznych wpływów, zewnętrznych wrażeń. Sam z siebie, człowiek nie jest w stanie wytworzyć ani jednej myśli ani jednego działania. Wszystko, co mówi, robi, myśli, czuje – to wszystko się zdarza. Człowiek nie może niczego odkryć, niczego wymyślić. To wszystko się zdarza.”
A nauczyciel – Gurdżijew – naprawia te maszyny.
Kolejną ważną koncepcją w nauczaniu Gurdżijewa jest to, że ludzie znajdują się w ciągłym stanie snu i nie pamiętają samych siebie. Tylko poprzez samo-zapamiętywanie i obserwację mogą „umrzeć” i wejść w stan Przebudzenia. Tylko wtedy odnajdą świadomość własnych uczynków.
Najważniejszym celem dla Gurdżijewa było osiągnięcie nieśmiertelności, a czwarta droga była drogą w kierunku jej osiągnięcia. Według Gurdżijewa istniały trzy drogi: droga fakira, droga mnicha i droga jogina. Droga fakira była drogą walki z ciałem fizycznym, droga mnicha – drogą ofiary religijnej, droga jogina – drogą umysłu. Czwarta droga jest drogą skróconą, nie pociąga za sobą odrzucenia zwyczajowego życia społecznego, ale daje ten sam rezultat a nawet większy niż poprzednie.
„Czwartą drogę nazywa się czasem drogą człowieka przebiegłego. „Przebiegły człowiek” zna pewną tajemnicę, której ani fakir ani mnich ani jogin nie znają. W jaki sposób człowiek przebiegły poznał tą drogę, nie wiadomo. […]”
Gurdżijew, straszne wydarzenia w skali globalnej, które doskonale dopasowywały się do jego modelu wszechświata, przypisywał nieświadomości „nieprzebudzonych”, zderzeniom mas śpiących, chaotycznych maszyn kontrolowanych przez podobne maszyny. Jedną z głównych cech maszyn jest całkowita bezbronność przed ciałami niebieskimi.

Największy według Gurdżijewa wpływ na ludzkość miał Księżyc. Opisuje on Księżyc jako przyszłą planetę – nadejdzie czas, kiedy Słońce umrze, Ziemia zajmie jego miejsce, a Księżyc zajmie miejsce Ziemi.
„Księżyc karmi się życiem organicznym na Ziemi. Wszystko, co żyje na Ziemi – ludzie, zwierzęta, rośliny – stanowi pokarm dla Księżyca. Księżyc jest olbrzymim żywym istnieniem, żywiącym się wszystkim tym, co żyje i rośnie na Ziemi. Księżyc jest olbrzymim żywym istnieniem, żywiącym się wszystkim tym, co żyje i rośnie na Ziemi. Księżyc nie mógłby istnieć bez życia organicznego na Ziemi, tak jak i życie organiczne na Ziemi nie mogłoby istnieć bez Księżyca.”
„[…] Człowiek, tak jak każda inna istota żyjąca, nie może w zwykłych warunkach życia uwolnić się od Księżyca. Wszystkie jego ruchy i w konsekwencji wszystkie jego działania są kontrolowane przez Księżyc. Jeśli zabija drugiego człowieka, to zrobił to Księżyc; jeśli poświęca się dla innych, to także zrobił to Księżyc. Wszystkie złe uczynki, wszystkie zbrodnie, wszystkie akty samopoświęcenia, wszystkie heroiczne wyczyny, a także wszystkie działania w życiu codziennym są kontrolowane przez Księżyc. Wyzwolenie, które przychodzi ze wzrostem władz i zdolności umysłowych, jest wyzwoleniem spod jarzma Księżyca.”
Ważnym punktem w transformacji ucznia jest uwolnienie się spod wpływów Księżyca, jako że Księżyc odpowiada za mechaniczne odruchy, które robią z człowieka maszynę.

W tym momencie przecinają się dwa światy – pod pseudonimem Soleo, młody Józef Dżugaszwili w latach 1893-1896 43 pisze wiersze, a nawet publikuje w paru czasopismach. Szczególną uwagę zwraca jego poemat „Do księżyca”, jako że jednym z ulubionych cytatów Stalina było „Kto kontroluje Księżyc, kontroluje cały świat.”

Biografia Gurdżijewa jest mglista i nieuchwytna – jak przystało na ezoteryczną osobowość. Dało to badaczom możliwość reinterpretacji pewnych faktów z jego życia. Szczególnie intrygująca jest idea, że Gurdżijew był nauczycielem Stalina lub, że znali się od młodości. Do dzisiaj można usłyszeć powiedzenie „Jak myślisz – Stalin, mówisz Gurdżijew, jak myślisz Gurdżijew – mówisz Stalin.”

Podczas rewolucji, Gurdżijew zaczął intensywnie szkolić uczniów z Jessentuki. Nauczał ze zdwojoną intensywnością i wtedy, po raz pierwszy tłumaczy im zasady działań nadnormalnych, jak czytanie w myślach, jasnowidzenie, mediumizm. Uspienski poświęca cały rozdział swojej książki temu, jak Gurdżijew prowadził z nim konwersację w jego głowie. Nie przypadkowo Gurdżijew wzmógł swoje wysiłki właśnie w czasie rewolucji.
„Są takie okresy w życiu ludzkości, które zbiegają się z początkiem upadku kultur i cywilizacji, kiedy to masy nieodwracalnie zaczynają niszczyć wszystko to, co zostało stworzone przez setki i tysiące lat kultury. Takie okresy masowego obłędu często zbiegają się z kataklizmami geologicznymi, zmianami klimatu i podobnymi zjawiskami o charakterze planetarnym. Wyzwalają one olbrzymią ilość materii poznania. To z kolei powoduje, że wysiłek gromadzenia tej materii poznania staje się koniecznością, inaczej bowiem zostałoby ono utracone. Zatem praca mająca na celu zebranie porzuconej materii poznania często zbiega się z początkiem rozpadu i z upadkiem kultur i cywilizacji.”

Gurdżijew o wszystkich tych, którzy nie poznali Czwartej drogi: ”[…] Ci ludzie znaleźli się w sferze oddziaływania ogólnego prawa. O nich nie mówimy i nie możemy mówić. Możemy mówić tylko o ludziach, którzy dzięki przypadkowi lub przeznaczeniu albo dzięki własnemu sprytowi, nie podlegają ogólnemu prawu, to znaczy o tych, którzy pozostają poza zasięgiem działania jakiegokolwiek ogólnego prawa zniszczenia. Na przykład wiemy ze statystyk, że w ciągu roku pewna określona liczba ludzi wpada w Moskwie pod tramwaj. I jeśli człowiek, odczuwający nawet bardzo silny głód poznania, wpadnie pod tramwaj, który go zmiażdży, to nie możemy już wtedy mówić o nim z punktu widzenia pracy prowadzonej w związku z drogami. Możemy mówić jedynie o tych, którzy żyją i tylko wtedy, kiedy żyją. Tramwaje czy wojna – to dokładnie to samo. jedno jest mniejsze, drugie większe. My mówimy o tych, którzy nie wpadają pod tramwaje.”

Uspienski opuszcza Gurdżijewa, jednak dalej utrzymuje z nim kontakt. Według Uspienskiego, nauczanie sprowadziło się do badań rytmu i plastyki, a nabór uczniów do kształcenia nie podlegał jakiejkolwiek selekcji.

Gurdżijew umiera w 1949 roku. „Lekarz, który był obecny przy śmierci Gurdżijewa wspominał: Byłem obecny przy śmierci tylu ludzi, ale ta śmierć wstrząsnęła mnie swoją niezwykłością, nie wyobrażałem sobie, że można tak umrzeć. W chwili śmierci otworzył oczy, usiadł na łóżku, podtrzymywany poduszkami, poprosił o czapkę, włożył piękny czerwony kapelusz, wziął w jedną rękę papierosa, w drugą filiżankę kawy, zapalił papierosa i zaczął popijać kawę.

Całe życie znikało z jego ciała, ale jego twarz błyszczała a oczy iskrzyły się. W ostatniej chwili powiedział: Czy ktoś ma jakieś pytanie, bo odchodzę?”

MAŁŻEŃSTWO ROERICHÓW

„Z południa i północy, ze wschodu i zachodu myślą o tym samym (i ten sam proces ewolucyjny odciska się na najlepszych obrazach) […] Między czterema oceanami znajduje się centrum. Świadomość Nowego Świata istnieje. Czas wydarzeń został ustalony, pokusa właśności została przezwyciężona, nierówność międzyludzka została przekroczona, ogłoszono wartość pracy. Czy podziemna istota powróci? Czy Agartis – ludzie podziemia – osiodłają swoje konie, czy dzwony Bielowodja zabrzmią? […]”

Nikołaj Roerich urodziła się 9 października 1874 roku w Sankt Petersburgu. Skończył Akademię Sztuk Pięknych oraz Prawo na Uniwersytecie Petersburskim. Był członkiem Towarzystwa Archeologicznego. Podczas jednej z podróży Towarzystwa spotkał niezwykłą dziewczynę – Helenę Szaposznikową. Roerich odebrał ich spotkanie jako znamienne i oznajmia Helenie, że ta zostanie jego żoną. Z ich korespondencji wynika, że Roerich (jak większość petersburskiej inteligencji) uczestniczył we wróżbach ze spodków, jak je wówczas nazywano (dzisiaj znanych jako Tabliczka Ouija). Uczestnicy siadali do stołu, przed nimi leżała deska, na której wypisywano litery alfabetu oraz słowo „tak” i „nie”. Wszyscy chwytali spodek, którym według założenia, kierowały duchy. Spodek przemieszczał się do liter, z których układały się odpowiedzi na zadawane pytania. Nikołaj napisał o tym w liście do Heleny:
„Wczoraj mieliśmy seans spirytystyczny u Łosskich i zapytałem: Co robi osoba, o której myślę? Stół odpowiedział: Śpi. Pytam: Kiedy pojadę do Petersburga?, odpowiada: W maju. Czy pokaże swój obraz na Salonie? Odpowiada: Tak. Czy odniesie sukces? Tak. Czy zostanie sprzedany? Nie.”

Ich ślub odbył się 28 października 1901 roku. Roerich odnalazł w Helenie towarzyszkę – wiele dzieł i przedsięwzięć społecznych Roericha będzie wynikiem ich wspólnej twórczości, w której Helena brała czynny udział. Nikołaj pisał: „Pracowaliśmy razem i nie bez powodu mówiło się, że nasza praca powinna mieć dwa imiona – żeńskie i męskie.”

Podejście Roericha do rewolucji na początku było negatywne, ponieważ jego zbiory oraz obrazy zostały zarekwirowane w pierwszych dniach po dojściu do władzy bolszewików. Z drugiej jednak strony traktował rewolucję jako znak determinizmu historycznego, nieuniknioną katastrofę światową. Z tych powodów próbował nawiązać współpracę z rewolucjonistami.

W 1919 roku rodzina Roerichów zamieszkała w Londynie. W tym czasie często odwiedzali domy rosyjskiej inteligencji i uczestniczyli w seansach spirytystycznych. Bliska przyjaciółka Roerichów, Zinaida Fosdick w swoich wspomnieniach opisze jeden z takich seansów:

„Deszcz zapałek, monet i chusteczek spadł na głowy siedzących, metalowe przedmioty latały po pokoju, nikogo nie sięgając ani nie robiąc krzywdy; dywany zrywały się z miejsca i przelatywały nad głowami, stół, nietknięty poruszał się sam z siebie […] Wszyscy siedzieli na sofie w ciemności i słyszeli, jak pies przechodził po pokoju uderzając ogonem o podłogę, galopował koń, słoń chodził i dotykał szafki trąbą, przeszła krowa, latały ptaki i drapały dziobami po przedmiotach. Wszystkie dźwięki były zdumiewająco wyraźne.”
Intensywność opisanych fenomenów autorka tłumaczy niebywałymi zdolnościami parapsychicznymi małżeństwa. W tym samym czasie w życiu Heleny zachodzi znaczące zdarzenie – spotyka swojego Mahatmę. Sama Helena twierdzi, że jej dzieciństwo było pełne mistycznych doświadczeń, często miewała prorocze sny (np.: o śmierci swoich rodziców) albo sny o jej przyszłych wcieleniach. Wspominała też, że w okresie dorastania nierzadko przychodziły do niej wskazówki co do decyzji, jakie powinna podjąć. Czuła jakoby jej życie było całkowicie pod kontrolą jakiś wyższych sił.

„Oto jedna z jej stosunkowo późnych wizji – „wizja z chłopcem”, która miała miejsce w kwietniu 1914 roku, trzeciego dnia Wielkanocy. Tego dnia Helena była w cerkwi i zobaczyła twarz Chrystusa błogosławiącego dzieci. Wieczorem, kładąc się spać, doznała niesamowitego, błogiego spokoju. Gdy się obudziła w nocy, zobaczyła przed sobą obraz cudownego chłopca z wielkimi oczami. Napełnił on ją wielką radością. Zastanawiała się, czy to jej brat? – Nie, nie brat. – Czy to mąż? – Nie, nie mąż. Więc kto w takim razie? W końcu dowiedziała się, kto ukazał się jej w przebraniu „cudownego chłopca”. Był to jej przyszły Nauczyciel – Mahatma Moria.”

To właśnie Mahatmę Morię Helena spotka w Londynie w Hyde Parku. Zauważywszy w tłumie dwóch Hindusów w wojskowych mundurach, którzy lekko się do nie uśmiechali, Helena natychmiast uznała, że to Mahatmowie, którzy specjalnie dla niej przyjechali do Londynu. Kiedy opowiedziała o tym w domu, została wyśmiana, co nie było nieuzasadnione, ponieważ Helena dokładnie powtórzyła historię Bławatskiej o jej spotkaniu z Mahatmami w Hyde parku, które miało miejsce kilka lat wcześniej.

Niemniej jednak, jak pisał Fosdick, w domu Roerich zaczęły się dziać dziwne rzeczy – na ścianach pojawiały się „wielkie, głębokie oczy” i podobnie, jak u Bławatskiej, objawiała się obecność ciał astralnych – po całym domu roznosił się lekki stukot. „Siła kumulowała się wtedy tak zdumiewająco, że czasami kazano im siedzieć po cichu w ciemności i nie zapalać światła, a przed nimi stół, którego nikt nie dotykał, poruszał się, chodził i było słychać uderzenia. W nocy, kiedy leżeli już w łóżkach, zadawali im pytania, na które odpowiadano pukaniem. W ten sposób prowadzili długie rozmowy.”

W końcu uwierzono w spotkanie Heleny z Mahatmami i przyjęto je jako znak i pewną afirmację wymarzonej ekspedycji do Indii.
Helena często otrzymywała od swojego Nauczyciela porady, które związane były z ciężkimi i bolesnymi atakami, nazywanymi „świętymi bólami”, analogicznie do „świętej choroby”, którą starożytni Grecy nazywali epilepsją. Helena interpretowała te ataki jako niesamowitą koncentrację energii w swoim ciele, eksperymenty, które prowadzili na niej „kosmiczni nauczyciele”.

Podczas tych „świętych cierpień” Nauczyciel wyjawił małżeństwu swój Wielki Plan stworzenia Nowego Kraju i „zwycięstwa Szambali pod opieką Maitrei”. Wskazuje trzy ważne daty: 1928, 1931, 1936. Nie wiadomo, jakie zdarzenie będzie miało miejsce w 1928 roku, pojawiły się jedynie sugestie, ze będzie miało to związek z rozpadem Związku Radzieckiego. 1931 – rok Wielkiej Bitwy Szambali ze złem. Zakładano, że chodzi o powstanie przeciwko angielskiej okupacji Tybetu i obalenie Dalajlamy XIII (który popierał Anglię). W 1936 roku Szambala odniesie zwycięstwo. Nowy kraj powinien powstać na Bielowodju. Nieraz Nauczyciel sugerował, że wejście do Szambali znajduje się właśnie w Belowodje, które podobnie jak Szambala, jest legendarnym krajem, w którym łączą się marzenia o braterstwie, równości, szczęściu i sprawiedliwości.

„Belowodje to biała góra, góra, która wie skąd pochodzi biała woda. Biała góra, a za nią czterdzieści szczytów. Weź laskę cedrową, załóż białe szaty, wejdź na białą górę, tam tajemnica jest objawiona, tam kamień płonie, tam Miasto stoi.”
W 1923 roku Roerich udał się do Indii, gdzie zorganizował ekspedycję do Azji Środkowej. „Nadszedł czas, aby ludy wschodu obudziły się ze snu, zrzuciły łańcuchy niewolnictwa” – deklaruje. Himalajscy dostojnicy przekazują Roerichowi ziemię na grób Mahatmy Lenina i przesłanie do narodu radzieckiego.”
Utopijne marzenie Roerichów było bliskie idei Związku Radzieckiego, więc tam, po trzech latach spędzonych w Indiach zdecydowali się szukać patronatu. W 1926 wrócili do Moskwy.

Roerich przekazuje Gieorgijowi Cziczerinowi swój plan „buddyjskiej rewolucji”:

„Po pierwsze, nauki Buddy to ruch rewolucyjny. Po drugie, Maitreja jest symbolem komunizmu. Po trzecie, ruch społeczności światowych może natychmiast przyciągnąć setki milionów buddystów. Po czwarte, prosta, podstawowa nauka Gautamy powinna łatwo przeniknąć do ludzi. Po piąte, Europa będzie wstrząśnięta zjednoczeniem buddyzmu i leninizmu. Po szóste, Mongołowie, Kałmucy i Tybetańczycy są gotowi dopasować daty przepowiedni dla obecnej rewolucji. Po siódme, działania Taszi Lamy będą bezprecedensowym powodem do wystąpienia (przeciwko Anglii). Po ósme, argumenty zaprzeczające istnienia Boga dla buddyzmu są całkiem stosowne. Po dziewiąte, wymagane jest natychmiastowe działanie przy pełnej znajomości lokalnych warunków i proroctw […].”

Cziczerin oraz zagraniczny oddział OGPU, decydują się wesprzeć Roerichów. Dla bolszewików istotne było zlikwidowanie nieugiętego Dalajlamy XIII, a Roerich nie ukrywał swojego poparcia dla Taszi Lamy.

Roerich przekazuje radzieckim władzom cykl obrazów Maitreja o wyzwolicielce uciskanych. Otrzymując poparcie, przygotowuje ekspedycję do Tybetu.

„Już podczas swojej długiej podróży do Azji Środkowej (1925-1928) Roerich świadomie deklaruje się jako duchowy przywódca, obdarzony proroczym darem i specjalną mistyczną wizją. Jego trasa jest niezwykła – Roerich podąża „ścieżką Buddy”, […] Kaszmir – Ladak – Khotan (w Xinjiang) – Ałtaj – Mongolia – Tybet. Zataczając ten „magiczny” krąg, wraca do punktu wyjścia podróży, do Dardżyling.”

Ta przemiana nastąpiła pod wpływem mistycznych przeżyć żony. To ona nazywa siebie i Nikołaja posłańcami wyższych mocy, chociaż dzisiaj już możemy stwierdzić, że wiele obietnic nauczyciela, które Elena z taką starannością spisywała, nie spełniło się. Jedną z nich było to, że Roerich za swój pakt (Międzynarodowy pakt Roericha z 1928 roku poświęcony ochronie wartości kulturowych) otrzyma Nagrodę Nobla, a za przyznane pieniądze będą mogli odwiedzić Mahatmę.
Jednak historyk Andreiew podkreśla, że Elena była ciężko chorą kobietą, która interpretowała swoją chorobę jako próbę – nieodłączną część jej nadrealnych zdolności.

„[…] Mamy do dyspozycji zaświadczenie lekarza rodzinnego Roericha, doktora AF Jalowenko: „Co do Pani Roerich, muszę powiedzieć, że jest chora. Ma chorobę nerwową zwaną aurą epileptyczną. Osoby cierpiące na tę chorobę często słyszą niewidzialne głosy i widzą dziwne przedmioty. Znając jego (Nikolaia Konstantinovicha Roericha) głębokie uczucie, a raczej miłość do żony, dzięki jego łagodności często ulegała jego wpływom, a czasem nawet wierzył w jej nadprzyrodzone zdolności. Często opowiadałem mu o chorobie Eleny, ale reagował na to jakoś zimno, szczególnie jeśli chodzi o moją ekspertyzę w tej dziedzinie. Ale kiedy przedstawiłem mu dokumentację choroby, poprosił o wypisanie jej dolegliwości i jednocześnie, żebym nie mówił o tym Elenie. W lutym 48 roku zostałem usunięty ze stanowiska lekarza rodzinnego Roericha”

Roerich często mówił, że widział Szambalę, chociaż nie zachowały się na to żadne dowody, oprócz wspomnień z jego własnych dzienników:

„[…] Nie wojna, nie nienawiść, ale najlepsze, żywiołowe pomysły zostaną przekazane całemu światu poprzez posłańców Rigden Djapo, władcy Szambali. Przewidziane przez Buddę żelazne ptaki już lecą, spokojnie przekraczając konwencjonalne granice. W pięknych, naukowych promieniach Agni Jogi, ewolucja puka do drzwi. Posłańcy z Rigden Djapo spieszą się, a chwalebne odkrycia przynoszą światło i błogosławieństwo dla całej ludzkości.”

W wyprawie Roericha brała udział jeszcze jedna osoba, która mogła być świadkiem Lambali – tajemniczy Lama, który dołączył do Roericha w 1925 roku.

JAKOW BLUMKIN

„Przychodzi mongolski lama a wraz z nim nowa fala wiadomości. To znakomity lama, który wędrował do Urgi aż do Cejlonu… Nie ma w nim ani krzty hipokryzji i dla obrony wiary gotów nawet chwycić za broń. Szepcze: „Nic nie mów tej osobie – wszystko będzie wygadywać” albo „A teraz odejdę”. A w jego działaniach nie da się odczuć nic zbędnego. A jak łatwo z nim podróżować!”

Właśnie tak opisuje Nikolaj Roerich Lamę, który dołączył do nich w 1925 roku. Według niektórych był nim znany terrorysta radziecki, Jakow Blumkin.

Jakow Blumkin urodził się w 1898 roku w Odessie, w ubogiej rodzinie ukraińskich Żydów. Ukończył czteroletnią szkołę hebrajską i pracował jako kurier w sklepach i urzędach.

Rewolucja zastała go w rodzinnym mieście, gdzie brał czynny udział w kampanii agitacyjnej. Po przeprowadzce do przyszłej stoicy Ukraińskiego SRR, dołączył do partii Lewicowych Socjalistów – Rewolucjonistów, znanych jako „eserowcy”.

Międzynarodowej sławy przysporzył mu udział w ataku terrorystycznym, mającym na celu zabójstwo niemieckiego ambasadora, hrabiego Wilhelma von Mirbacha-Harffa.

Ten akt miał być „znakiem solidarności z niemieckim proletariatem”, miał „przyczynić się do zerwania pokoju brzeskiego, wymusić od rządu poparcie w walce o międzynarodową rewolucję” oraz „wznowić wojnę z Rosją bolszewicką”, którą eseserowcy oskarżali o „zdradę rewolucji”. W swoim liście „samobójczym”, zatytułowanym „List do towarzysza”, przygotowując się do ataku, napisze:
„Od początku wojny antysemici z Czarnej Sotni oskarżali Żydów o germanofilię, a teraz obarczają Żydów odpowiedzialnością za politykę bolszewicką i oddzielny pokój z Niemcami. Dlatego szczególnie ważny jest protest Żyda przeciwko zdradzie Rosji i jej sojuszników przez bolszewików w Brześciu Litewskim. Ja, jako Żyd, jako socjalista, biorę na siebie popełnienie tego aktu protestu.

Blumkin zorganizował zabójstwo Mirbacha w budynku niemieckiej ambasady w Moskwie 6 lipca 1918 roku i wziął w nim bezpośredni udział.
Zgodnie z etyką eserowców, sprawcy ataku terrorystycznego powinni pozostać na miejscu jego popełnienia i dać się aresztować. Jakow Blumkin jednak uciekł.
Ukrywał się do kwietnia 1919 roku, aż zdecydował poddać się władzom. Pomimo tego, że zabójstwo hrabiego Mirbacha doprowadziło do pogorszenia stosunków pomiędzy Rosją Radziecką a Niemcami i było impulsem do zamachu stanu lewicowych eserowców, Blumkin został ukarany zadziwiająco łagodnie. 16 maja 1919 roku Prezydium Wszechrosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego, biorąc pod uwagę dobrowolne stawienie się Blumkina i szczegółowe wyjaśnienie przez niego okoliczności zabójstwa ambasadora, ułaskawił go.

We wrześniu 1920 roku Jakow Blumkin został przyjęty do Oddziału Wschodniego Akademii Sztabu Generalnego Armii Czerwonej. Akademia przygotowywała studentów do służby wojskowej na wschodnich obrzeżach Republiki Radzieckiej oraz do pracy wojskowo-dyplomatycznej.
„Warunki nauczania były bardzo trudne. Zajęcia trwały od 9.00 do 22.00, z godzinnymi przerwami na obiad i kolację. Jedzenie było marne. W klasach było niezwykle zimno. Panoszył się tyfus. Mimo tych trudności, podczas pobytu w akademii, Blumkinowi udało się uzyskać dobre wyszkolenie wojskowe i gruntownie przestudiować literaturę społeczno-polityczną.”
Po ukończeniu Akademii Blumkin zajmuje stanowisko osobistego sekretarza Trockiego i zostaje pełnoprawnym członkiem Czeka. Podróżuje do Chin i Pamiru, do Tybetu i Mongolii, na Cejlon i do Afganistanu, a wracając do Moskwy, pisze wiersze, chętnie czyta je publicznie w kawiarniach literackich oraz uczestniczy w wesołych ucztach z innymi pisarzami. Nikołaj Gumilow napisze o nim „człowiek, który zastrzelił cesarskiego ambasadora wśród tłumu ludzi, przyszedł, aby uściskać mi rękę i podziękować za moje wiersze”

W tym samym czasie kształtuje się jego niejednoznaczna natura. Był całkowicie oddany ideom socjalizmu i był gotów poświęcić swoje życie za jego ideały. „Młody kochanek rewolucji”, jakby powiedział Trocki. Niemniej jednak sam był dosyć próżny, odurzony władzą, którą tak szybko zdobył.

Dowodem na to był incydent, który wydarzył się w towarzystwie dwóch przyjaciół poetów Siergieja Jesienina i Osipa Mandelsztana. Zaproponował im by wybrać się na spacer do placówki Czeka i zobaczyć, jak strzelają do kontrrewolucjonistów w piwnicach Łubianki
-„Nie chce zeznawać – cynicznie mówił Blumkin – postawię go pod ścianą. Ogólnie życie ludzkie jest w moich rękach. Podpiszę papierek – za dwie godziny nie ma osoby. Patrzcie, wszedł poeta. Ma wielką wartość kulturową. A jeśli zechcę, natychmiast go aresztuję i podpiszę wyrok śmierci. Ale jeśli go potrzebujesz – Blumkin zwrócił się do Mandelsztama – Uratuję mu życie.”

Oczywiście Blumkin nie miał takiej władzy, decyzje o karze śmierci podejmował komitet Czeka.
W tym samym czasie w 1923 roku Feliks Dzierżyński, również znany jako Żelazny Feliks,
proponuje Blumkinowi przejście do departamentu zagranicznego OGPU.
Jeszcze 1920 roku, w Moskwie, parapsycholog Aleksandr Barczenko zainteresował się
Szambalą i pod koniec roku 1925 zorganizował ekspedycję do Afganistanu i Sinciang w
celu jej poszukiwania. Szefem ekspedycji miał być sam Barczenko, a komisarzem Jakow
Blumkin. Blumkin dobrze pasował do roli komisarza wyprawy – poliglota, mistrz walki
wręcz, który do tego czasu zdobył kontakty na Wschodzie.Kiedy jednak zbliżał się czas
wyprawy, okazało się, że Barczenko wcale nie cieszył się zaufaniem NKWD i ze względu
na jego bezpośredni związek z tajnymi towarzystwami, Cziczerin odmówił.

W 1925 roku Blumkin został głównym instruktorem Państwowej Komisji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Mongolii (mongolski odpowiednik Czeka) oraz został wysłany jako rezydent do Tybetu. W kręgu zainteresowań Blumkina znalazł się Nikołaj Roerich.

„W nocy tajemniczy Lama znikał, nie wracając czasem nawet kilka dni.”

W międzyczasie Blumkin przedostał się do trudno dostępnych miejsc, tworzył mapy blokad drogowych, barier granicznych, wysokości, stanu komunikacji i długości odcinków dróg. Skrupulatnie zbierał też informacje o brytyjskich garnizonach wojskowych, grogach i lokalizacji mostów. Brytyjczycy zapewne wiedzieli o „młodym lamie”, a cała wyprawa Roericha bardzo musiała ich irytować. Blumkin wykorzystał karawanę artysty jako „dach nad głową”, znikał gdzieś na dzień lub dwa, po czym nagle pojawiał się zupełnie nieoczekiwanie, na jakiejś zaśnieżonej przełęczy i ponownie dołączał do Roericha i jego towarzyszy. Pod koniec wyprawy lama przemówił po rosyjsku, a Roerich napisał w swoim dzienniku: „[…] nasz Lama zna nawet wielu naszych przyjaciół.”

W swoich dziennikach Roerich zawsze pisał o napotkanym Lamie z najwyższym szacunkiem i nie ma żadnych wzmianek jakoby Roerich był świadomy, kim tak naprawdę był. Nie wiadomo również, czy udało im się odnaleźć Szambalę.

Droga powrotna do Moskwy, gdzie Blumkin miał złożyć raport po ukończeniu misji, wiodła przez Turcję. Tam, w Konstantynopolu, doszło do spotkania – zapewne całkiem przypadkowego – z synem Trockiego, a następnie z samym Trockim. Niewątpliwie Jakow mógł uniknąć tego kontaktu, ale tego nie zrobił. Trocki poprosił Blumkina o przekazanie książki swoim moskiewskim krewnym na co ten się zgodził.

Po przybyciu do Moskwy pod koniec 1929 roku Blumkin spotkał się z pracownicą Departamentu Zagranicznego Czeka, Lisą Rosenzweig, z którą łączyła go więź romantyczna. Powiedział jej o swoim spotkaniu z Trockim i o wątpliwościach związanych z przekazaniem książki rodzeństwu Trockiego. Dowiedziawszy się o tym zajściu, Liza natychmiast zgłosiła to swoim przełożonym.
Blumkin decyduje się „zapaść pod ziemię” – uciec do Azji i schronić się tam w jednym z góralskich klasztorów buddyjskich. Na dworcu Kazańskim, gdzie miał wsiąść do pociągu na Wschód, Blumkina zatrzymują Czekiści. Za kontakt z Trockim został rozstrzelany 12 grudnia 1929 roku.
Podobno w ostatniej chwili swojego życia zaśpiewał hymn proletariatu:
„Wstań, klątwą naznaczony,
Świat pełen wygłodzonych i niewolników…”

Według innej wersji wykrzyknął:
„Niech żyje towarzysz Trocki!”
albo
„Po rewolucji, strzelać!”

MASONERIA KADETÓW

W historii rosyjskiej masonerii można prześledzić cztery etapy: od stopniowego rozpowszechnienia jej założeń na terytorium kraju po oficjalny zakaz działalności. Nas interesuje trzeci etap, datowany od 1908 po 1918 rok, który kończy się wraz z rewolucją w lutym 1918, jak że masońskie ugrupowania w tym okresie przyjmują radykalnie nową formę istnienia.

Nowa, odradzająca się masoneria okazała się albo czysto polityczną organizacją ponadpartyjną (tzw.”masoneria kadetów”), która nie miała nic wspólnego z duchowymi aspiracjami i zrozumieniem „tajemnicy natury” albo ezoteryczną masonerią, którą można uznać za „szkołę tajemnic”. Oba te odłamy opierały się na badaniu literatury drukowanej, szeroko rozpowszechnionej w społeczeństwie oraz na cyklach wykładów najróżniejszych mentorów.

„Zgodnie ze swoimi konstytucjami i statutami, masoneria nie jest partią polityczną, nie może preferować żadnego wyznania religijnego, nie jest okultystyczną czy magiczną społecznością ani organizacją wspólnej pomocy socjalnej. Jednak z punktu widzenia rzeczywistego stanu rzeczy, błędem byłoby przemilczeć fakt, że sam skład bractwa masońskiego (głównie inteligencja, przedsiębiorcy, przedstawiciele zawodów twórczych, wojsko) prowokuje odchylenie pracy lóż w kierunku religijnej, politycznej, mistycznej specyfiki lub po prostu w kierunku próżnej wspólnej uciechy.”

Wymownym będzie przywołany opis wprowadzenia ówczesnego Deputata Dumy Państwowej do „masonerii kadetów”, Nikołaja Czechidze w 1910 przez Nikoaja Niekrasowa.
„W 1910 roku kolega Niekrasowa, lewicowy kadet Stiepanow zwrócił się do Czechidza i zapytał go, czy jest możliwe, aby przyłączył się do organizacji, która jest poza partiami i stawia sobie za cel zjednoczenie wszystkich postępowych elementów. Uprzedził, że przy wejściu konieczne jest złożenie księgi i ogólnie jest to powiązane z pewnym rytuałem.
Czechidze pojawił się w wyznaczonym czasie pod wskazanym adresem. Został wprowadzony do oddzielnego pokoju, gdzie podano mu kwestionariusz z szeregiem pytań, na które neofita musiał odpowiedzieć. Według wspomnień samego Czechidza, pytania były następujące:
„Jaki jest Pański stosunek do rodziny?”
„Rozpoznaję ją jako jednostkę o charakterze edukacyjnym i jednoczącym.”
„Co Pan sądzi o postępie ludzkości?”
„Przyznaję, że ludzkość zmierza w kierunku stania się jedną rodziną, do tego prowadzą obiektywne warunki rozwoju ludzkości i uważam za konieczne, żeby pracować nad tym z całych sił.”
„Jaki jest Pana pogląd na religię?”
„Uważam, że trzeba być tolerancyjnym wobec różnorodnych poglądów.”
„Jakie sposoby i metody nawiązywania relacji międzynarodowych uznaje Pan za prawidłowe?”
„Uważam, że tylko droga pokojowej współpracy, że tylko powszechna solidarność ludzka i chęć wzajemnego zrozumienia są fundamentami, na których powinny być budowane stosunki międzynarodowe.”
„Co Pan myśli o wojnie?”
„Uważam, że metoda rozwiązywania sporów międzynarodowych za pomocą wojen powinna być na zawsze całkowicie wykluczona z listy dozwolonych.”
„Jaką formę rządu uważa Pan za najbardziej akceptowalną dla Rosji?”
„Republikańską.”
Czechidze nie pamiętał innych pytań ani swoich odpowiedzi, ale później zapewniał, że nie było wśród nich takich, które miałyby jakikolwiek związek z socjalizmem i walką klasową.
Decyzję o przyjęciu Czechidze rozpatrzono pozytywnie i neofita został dopuszczony do rytuału inicjacyjnego. „Zawiązali mi ciasno oczy i zabrali do następnego pokoju, gdzie posadzili mnie na krześle.” W tym miejscu Czechidze dostał nowe pytanie:
„Czy wiesz, gdzie teraz jesteś?”
Czechidze odpowiedział:
„Na spotkaniu loży masońskiej.
Po głosie Czechidze rozpoznał Nikołaja Niekrasowa – jego głos słyszał już wcześniej i dobrze go zapamiętał. Następnie Niekrasow zadał mu serię pytań, powtarzając kwestionariusz. Wtedy wszyscy obecni wstali, a Niekrasow wypowiedział słowa przysięgi o obowiązku zachowania tajemnicy, o braterskim stosunku do towarzyszy loży w każdym przypadku życiowym, nawet jeśli jest to związane ze śmiertelnym niebezpieczeństwem, lojalności w najtrudniejszych warunkach. Następnie Niekrasow zadał ostatnie pytanie, zwracając się do wszystkich zebranych:
„O co prosi Twój brat?”
Obecni odpowiedzieli zgodnie:
„Brat prosi o światło!”

Po rewolucji 1917 roku loże masońskie przyciągnęły na siebie uwagę wytworzonej na potrzeby Rosji Sowieckiej „Wszechrosyjskiej komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem” – tak zwanego „Czeka”.

„Prawie wszyscy przywódcy Rządu Tymczasowego, a także wielu bolszewików było bezpośrednio zaznajomionych z masonerią. Aż 70% ministrów rządów białych podczas wojny domowej było członkami lóż Wielkiego Wschodu Narodów Rosji. Sama ta okoliczność sprawiła, że sowieckie oddziały karne zainteresowały się masonami.”
Późniejsze śledztwo OGPU (Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny) sformułowało dwa główne kierunki działalności. „Przede wszystkim należało zająć się wszelkimi formami tajnych stowarzyszeń, oddzielając te, które mogłyby być przydatne dla rządu radzieckiego, od tych, których istnienie kolidowało z jego nowymi postawami. Po drugie, według możliwości należy wykorzystać istniejące osiągnięcia w dziedzinach nauk okultystycznych na korzyść rewolucji proletariackiej.”

Od początku istnienia ZSRR ugrupowania paramasońskie podlegały permanentnej inwigilacji; używam tu terminu „paramasońskie” dla określenia grupy ezoterycznych nurtów, odwołujących się do symboliki oraz terminologii masońskiej, zaczerpniętej z literatury masowej.
„Przed śledczymi OGPU rozpościera się codzienne życie, jak ich wtedy nazywano, „byłych ludzi” – bezrobotnych, tłoczących się w przeludnionych mieszkaniach, utrzymujących się z dorywczych prac, stale wyprzedających swój dobytek. Stąd powstają częste konflikty, drobne kradzieże, romanse samotnych mężczyzn i kobiet, narokmania i desperackie próby polepszenia swojego bytu; całą sytuacje nieustannie kontrolują śledczy OGPU.” Czy można zaryzykować stwierdzenie, że przynależność do grup ezoterycznych zapewniała im poczucie bezpieczeństwa, możliwość zaistnienia w komfortowych warunkach, uporządkowanych warunkach psychologicznych? Możliwe, że wszelka magia, okultyzm, kolejne stopnie wtajemniczenia były po prostu formą chwilowej ucieczki przed wszechobecną nędzą i przeciętnością. Z materiałów śledztwa wyłaniają się przed nami realia życia okultystów. Zwykle pozbawione są jednak mitycznej czy heroicznej otoczki.

ASTROMOW – KIRICZENKO – WATSON

Borys Wiktorowicz Astromow urodził się w 1883 roku w mieście Boguczar w zubożałej rodzinie szlacheckiej. W 1905 roku zamieszkał ze swoim wujem we Włoszech, gdzie rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie w Turynie. Tam spotkał słynnego kryminologa i masona Cesarego Lombrosso. W 1919 roku Astromow powrócił do Rosji, jednak, jak sam twierdził, nie brał wówczas udziału w działalności rosyjskich lóż masońskich. Jego inicjacja do Zakonu Martynistów nastąpiła dopiero w 1918 roku. W następnym roku Astromow zostaje mianowany Sekretarzem Generalnym Zakonu. Następnie Astromow założył loże: „Płonący lew”, „Delfin” i „Zloty Kłos”. Wkrótce przedstawiciele tych lóż utworzyli macierzystą lożę „Astrea” i organizację Rosyjska Autonomiczna Masoneria.

(Wypowiedzi świadków przesłuchiwanych podczas inwigilacji Astromowa.)

„PYTANIE: Jak ASTROMOW rozumiał masonerię i w jakim celu organizował loże?”

„ODPOWIEDŹ: Nie wiem, jak on sam rozumiał masonerię; osobom postronnym mówił, że masonerię uznaje za etyczny związek zawodowy, dla mistycznie nastawionej młodzieży.”

Sam Astromow prezentuje się przed neofitami z dość rzetelnie wykreowanym wizerunkiem jako przedstawiciel transcendentnej wiedzy, opowiadający o włoskich lożach, których był członkiem. Pochodzenie swoje tłumaczył dość mgliście, każda z wersji rzadko zgadzała się z innymi. Posiadał imponującą kolekcję rytualnych masońskich przedmiotów.

„PYTANIE: Czy uważa Pani ASTROMOWA za osobę zupełnie normalną?”
„ODPOWIEDŹ: Myślę, że jest zdrowy psychicznie, inaczej nie byłby w stanie tak skrupulatnie ukryć wszystkich swoich wykroczeń i zamaskować świadectwa swoich brzydkich czynów. Wydaje mi się, że ASTROMOW jest rozwiązły seksualnie i że jest wielkim próżniakiem. Z pewnością cierpi na urojenie wielkości.”

To ostatnie potwierdzają następujące fakty:
W próbach budowania lóż, zakładania masońskich szat, w dowodzeniu i władaniu przejawia się pragnienie władzy.
Jego stosunek do ludzi jest arogancki i protekcjonalny.
Wymusił na Swierczkowie malowanie swoich portretów: w stroju benedyktyńskiego mnicha i markiza z XVIII wieku. W rozmowie skromnie daje do zrozumienia, że są to jego portrety z poprzednich wcieleń.
Mówi bardzo mgliście o swoim pokrewieństwie z Napoleonem I i stara się do niego upodobnić. Rozwieszając wiele portretów Napoleona, między nimi umieścił własny. Przy każdej okazji afiszuje się swoim podobieństwem do Napoleona.
Z zadowoleniem mówi, że za granicą zawsze nazywano go „hrabią”.
Umieścił koronę hrabiego na swoich wizytówkach.
Marzył o tym, że gdy przybędzie do Włoch, w razie potrzeby ucałuje buty Papieża i uzyska tytuł hrabiego Astra. Natomiast w swoim pokoju ikony wieszać zabrania i nie chodzi do cerkwi.

Świadectwa dotyczące zachowań Astromowa były podobne. Drobne kradzieże, nieuporządkowane związki, manipulacje, żądza władzy, ale również utożsamianie się z wielkimi postaciami z przeszłości, które dla niego samego niewątpliwie były poprzednimi wcieleniami.

Sama procedura wyświęcenia do loży, którą znamy również z zeznań osób przesłuchiwanych, doskonale oddaje postać samego Astromowa.

Świadectwo G.W. ALEXANDROWA 06.02.26
„Cała procedura była przeprowadzana dość chaotycznie
Po spotkaniu ze mną ASTROMOW wziął ode mnie dwie butelki wina i przekąski, które przyniosłem w jego imieniu i zapytał, czy przyniosłem więcej pieniędzy (trzy ruble rzekomo na fundusz wzajemnej pomocy i pięć rubli na „potrzeby” wyświęcenia). Kiedy otrzymał negatywną odpowiedź, z gorącym oburzeniem zabrał mnie do łazienki i zaproponował by pomyśleć o tym, co się zaraz odbędzie. Za ścianą usłyszałem kaszel i szepty.
Najwyraźniej DRIZEN spieszył się, żeby coś przegryźć i ciągle pytał, czy nie wystarczy mi już siedzenia i myślenia, na co ASTROMOW burknął przecząc. Wreszcie DRIZEN przyszedł do mnie, powiedział „Ach!” i wrócił do pokoju ASTROMOWA. Wracając, przyniósł ze sobą bandaż z jedwabiu, zmusił mnie do rozebrania się, wziął mój portfel i zaprowadził do pokoju obok. Tam przeszliśmy dziesięć kroków i zatrzymaliśmy się. ASTROMOW zadał mi kilka pytań, których treść teraz zapomniałem, boleśnie ukłuł mnie w klatkę piersiową, zaczął coś mówić, po czym zauważył obrączkę ślubną i pamiątkowe pierścionki na moich rękach. Znowu szepty, obaj próbują zdjąć pierścienie i w końcu, z moja pomocą, udaje im się to zrobić.
ASTROMOW uderza mnie dwa razy w gardło i każąc mi zdjąć opaskę z oczu, czyta modlitwę, najwyraźniej przeróbkę „Ojcze nasz…” Po czym następuje przekazanie mi znaku ucznia – małe serduszko na niebieskiej kokardce, gratulacje i uroczyste przemówienie. Potem znowu zabierają mnie do łazienki, gdzie się ubieram, a ASTROMOW tymczasem odkorkowuje butelki i nakrywa do stołu. Wróciłem do pokoju i zacząłem z nimi jeść. Tak wyglądała moja inicjacja.
Spodziewałem się, że teraz zostaną mi ujawnione bardzo znaczące tajemnice okultystyczne, nauczą mnie hipnozy lub czegoś podobnego, ale zamiast tego poproszono mnie o przepisywanie niekończących się kopii różnych zeszytów i „dokształcanie etyczne””.
Oczekiwania związane z wtajemniczaniem nowych kandydatów lóż w znajomość i wykorzystanie mocy hipnotycznych były spowodowane legendami o zdolnościach samego ASTROMOWA.
„Bracia z loży uznali, że cała moc jego zdolności hipnotycznych pochodzi z każdego z siedmiu długich włosów ułożonych na jego łysej czaszce, których kierunek kontroluje sam ASTROMOW, według zmian kierunków wpływów astralnych.”
Używanie mocy hipnotycznych wobec członków ugrupowań przejawiało się w manipulacji opinią publiczną oraz w wykorzystywaniu sytuacji utrudniających sprzeciwianie się woli Astromowa. Zachowane są liczne świadectwa kobiet, które zarzucały mu nadużywanie hipnotycznych mocy w rytuałach czarnej magii; celem było nakłonienie ich do stosunków seksualnych.
Dość powszechnym zjawiskiem w kręgach okultystycznych były różnego rodzaju doznania erotyczne, powstające pod sztandarem mistycyzmu. („Był taki ŻUBAKIN, który wtajemniczał swoje uczennice, siedząc z nimi nago w trumnie.”) Czasem okultyści powtarzali między sobą „masoneria potrzebuje ładnych kobiet”.
„[…] ALEXANDROW opowiedział mi o przypadku z obywatelką, który potwierdza używanie hipnozy przez ASTROMOWA dla prywatnych korzyści. Sprawa wyglądała następująco: Yurgewich była w kimś zakochana. Kiedy ASTROMOW dowiedział się o tym, zasugerował jej, że zaczaruje tego obywatela, aby też ją pokochał. Ona uwierzyła i zgodziła się. Podczas sesji czarnej magii ASTROMOW zażądał, aby zaangażowała się z nim w jakiś nienaturalny stosunek seksualny. Kobieta została zmuszona do wyrażenia zgody. Potem czuła wstręt do ASTROMOWA i chorowała przez trzy dni, a następnie stała się jego niewolnicą.”
Z czasem Astromow poczuł potrzebę ucieczki ze Związku Radzieckiego. Oprócz kłopotliwego nadzoru OGPU, w otoczeniu Astromowa pojawiają się niechętne wobec niego pogłoski, insynuacje co do jego natury a członkowie lóż zaczynają odchodzić.
Próbując uciec za granicę, Astromow uświadamia sobie, że nie jest w stanie tego zrobić bez wsparcia ze strony władz. W maju 1925 roku pojawił się w recepcji Zjednoczonego Głównego Zarządu Politycznego (OGPU) w Moskwie Borys Wiktorowicz, który zaoferował swoje usługi w relacjonowaniu działalności „sowieckiej” masonerii w zamian za pozwolenie na opuszczenie przez Astromowa ZSRR. Jego propozycja zainteresowała czekistów. Po przesłuchaniach i rozmowach, Astromow pojechał do Leningradu, gdzie zaczyna pracę „pod kontrolą tej organizacji.”
Przekonuje o pewnych korelacjach pomiędzy Związkiem Radzieckim a organizacjami masońskimi. Oprócz znaku pięcioramiennej gwiazdy, tak bliskiego symbolice masońskiej, nawiązuje do idei uniwersalnego samostanowienia i braterstwa narodów uciskanych: „[…] Do takiego braterstwa wzywają także masoni rosyjscy, nazywając siebie obywatelami świata – i to jest nowe podobieństwo między tymi dwoma kierunkami” oraz do postulatu odnośnie zniesienia własności prywatnej – „spotyka się z pełną akceptacją ze strony masonerii, która jest również (choć z innych przyczyn) – przeciwko własności prywatnej, nadmiernemu egoizmowi i innym, które wiążą ludzi życiem.”
Niedługo udało się Astromowi utrzymać w tajemnicy swój kontakt z OGPU; ujawnienie ich zakończyło się zamknięciem loży Astromowa 19.11.1925. On sam, jako osoba prywatna, dla śledztwa nie miał już żadnej wartości i 30.01.1926 aresztowano go. Potem nastąpiły zintensyfikowane przesłuchania okultystów leningradzkich.
Znajdując się w areszcie śledczym, Astromow nadal był pewny swojej wartości dla władz radzieckich. Tym razem skierował propozycję współpracy komunistów z masonerią bezpośrednio do Stalina.

List B.W. Astromowa-Kirichenko do J.W. Stalina

„Towarzyszu Stalinie!
[…]
Przyjęcie masońskiego kamuflażu przed Komintern wcale nie będzie trudne i wpłynie tylko na jego wygląd. Każda jego sekcja narodowa mogłaby stanowić odrębną lożę – warsztat, a ich przedstawiciele (prezydium) tworzyliby lożę generalną.
Zastanawiam się, jak rządowi chłopsko-robotniczemu nigdy do głowy nie przyszło wykorzystanie tej staromodnej organizacji, podbitej przez burżuazję. Oczywiście, po zreformowaniu i oczyszczeniu, zgodnie z duchem i przykazaniami leninizmu (w końcu organizacje robotnicze zapożyczały ideę harcerstwa i prowadziły pionierskie oddziały). Co więcej, władza radziecka przyjęła już symbole masońskie: pięcioprom. gwiazdę, młot i sierp.
Wreszcie, sama propaganda leninizmu, dzięki masońskiej konspiracji i dyscyplinie, mogłaby odnieść większy sukces, zwłaszcza w krajach Wschodu, gdzie ludzie skłaniają się do wszystkiego, co tajemnicze.
Wszystko, co tu piszę, to tylko swobodne przemyślenia, nie do końca sprecyzowane. Liczę jednak, że zainspiruję i obudzę Pańska twórczą myśl.
Jeżeli Pana to zainteresuje, jestem gotów służyć swoją wiedzą i doświadczeniem w tej dziedzinie, jako doradca lub według Waszego uznania.
[…]

Uchwałą Nadzwyczajnego spotkania w OGPU z 18.06.1926 Kiricienko – Astromow został uznany za winnego „bycia przywódcą lóż masońskich w Moskwie i Leningradzie, które działały w celu pomocy międzynarodowej burżuazji w obaleniu władzy radzieckiej” i skazany na karę pozbawienia wolności w obozie pracy na okres pięciu lat. W grudniu 1926 roku został poddany amnestii i zesłany na Syberię.
MIejscem pobytu Astromowa stało się miasto Gudauta, gdzie pracował jako kierownik laboratorium miejscowej fabryki tytoniu. 10 lipca 1940 roku został ponownie aresztowany przez NKWD. Jego dalsze losy są nieznane.

CZERWONY DIABEŁ

Anton Blisnyak otrzymał swój przydomek „Czerwony diabeł” podczas aktywnego okresu konfrontacji między bolszewikami a Białą Gwardią. W ciągu kilku lat został postrzelony około 30 razy, jednak nie przestawał walczyć. Nie istnieją żadne informacje na temat dzieciństwa Blisnyaka. Jego biografia „zaczyna się” w 1914 roku, kiedy zgłosił się na ochotnika na front. Do 1915 roku walczył w Polsce, bronił Warszawy, a następnie jego oddział został przeniesiony do Iranu. Tam Blisnyak dowiedział się o Rewolucji Październikowej. Bez wahania stanął po stronie Bolszewików.
1 lipca 1918 roku w bitwie pod Rostowem, gdy jednostki czerwonych musiały na chwilę się wycofać, został sam naprzeciw napierającej Białej Gwardii i przez pięć godzin oddawał ogień z karabinu maszynowego. Po wyczerpaniu amunicji zaczął strzelać z mauzera. W końcu Białej Gwardii udało się go schwytać i poszatkowano go szablami. Jednak Blisnyak przeżył. Krwawiąc, leżał kilka godzin, udając martwego. Czekał na kontrofensywę Czerwonych. Odnaleziono go rannego i przeniesiono do lazaretu. Nie pozostał długo na leczeniu, ponownie rzucił się do walki. Zimą 1918 roku został schwytany w rejonie Terek. Biali znęcali się na nim, próbowali wyciągnąć od niego informacje, wbijali mu igły pod paznokcie. Blisnyak nie powiedział ani słowa, a kiedy został zabrany na egzekucję, powalił strażników i rzucił się do rzeki. Pięć dni później zapalczywy żołnierz Armii Czerwonej wrócił do szeregów.
Dwie fotografie wykonane prawdopodobnie w 1919 roku, kiedy znajdował się na leczeniu w Moskwie, pozwalają ocenić wygląd Blisyaka. Zdjęcia przedstawiają młodego mężczyznę w wieku około 20 lat. Według znanych informacji, w momencie robienia fotografii był już ranny 13 razy i stracił prawe oko. Na obu zdjęciach można zobaczyć u Blisyaka cygaro, które znajduje się w jego prawej dłoni. Istnieje relacja, według której otrzymał je z rąk przewodniczącego Rewolucyjnej Rady Wojskowej, Lwa Trockiego. W pociągu pancernym Trockiego znajdował się cały magazyn wyrobów tytoniowych, którymi nagradzał najwybitniejszych żołnierzy Armii Krajowej. Jedno cygaro trafiło do Blisnyaka, a on nie przepuścił okazji, żeby zrobić sobie z nim zdjęcie. Jeżeli Blisynyak przetrwał do połowy lat dwudziestych XX wieku, prawdopodobnie wpływ na jego los miały wewnętrzne walki w partii komunistycznej i klęska Trockiego, po której został zmuszony uciec za granicę.
Lwu Trockiemu, którego również nazywano „Demonem Rewolucji”, często przypisywano powiązania z satanistami, dlatego tak demoniczny przydomek jego osobistego ochroniarza nabiera wyjątkowego znaczenia.

SZKARŁATNE WESELE

Symboliczny obraz Lenina został wykreowany przez Nikołaja Klujewa, poetę Srebrnego Wieku, przedstawiciela grupy tzw. poetów nowochłopskich.
Pierwsze wiersze Klujewa zostały opublikowane w Piotrogradskim zbiorze „Nowi poeci” w 1904 roku. W tym okresie w poezji Klujewa formują się trzy nurty semantyczne i stylistyczne – wiersze, hymny i pieśni religijne. Nie są one stylizacją folkloru, ale tworami organicznie czerpiącymi z muzycznej i rytualnej natury rosyjskiej północy.
Kluczowa dla starowierczego, sekciarskiego folkloru i piśmiennictwa, które tak silnie zaznaczały się w osobowości poety i w jego dziełach, była wszechobecna nielegalność, skrytość i tajemniczość.
„Tajemniczość powodował częściowo tylko zrozumiały język, zawiły styl i pozbawiona bezpośrednich odniesień skojarzeniowych symbolika. Wzmacniała ją podwójna cenzura – państwowa i kościelna – oraz wewnętrzny zakaz udostępniania poezji niewtajemniczonym”
Od 1912 do 1913 roku Klujew przebywał w Moskwie i Petersburgu, gdzie występował i odczytywał swoje utwory, głównie na salonach kolekcjonerki sztuki ludowej, hrabiny Uwarowej i w legendarnej kawiarni „Bezpański Pies”.

Sergieja Jesienina, innego poetę Srebrnego Wieku, z Klujewem łączyła nie tylko wielka przyjaźń, która przeobraziła się w intymny związek, ale i bardzo podobny odbiór moskiewskiego społeczeństwa. Nierzadko nazywano ich „chłopami z piernika” z powodu ich chłopskich strojów. W tym czasie dekadenci spotykali się z większą akceptacją niż dawniej, czasem opisywano ich zachowanie nawet z pewnym podziwem. Jednak wizerunek Jesienina i Klujewa był często odbierany z pogardą. Klujewowi przyświecał jeden konkretny w tym cel – chciał udowodnić wszystkim, że jest typowym przedstawicielem rosyjskiego chłopstwa i ma pełne prawo przemawiać w jego imieniu.
„Po doświadczeniach rewolucji w 1918 roku, poeta opiewa Lenina i potępia kontrrewolucję, ale robi to z pozycji swojego baśniowego ideału, nadając wychwalanym lub potępianym wydarzeniom i zamiarom cechy wartości swej artystycznej utopii.”
Klujewa nie interesuje Lenin jako osoba, widzi on w nim wcielenie idealnego cara nowej epoki, pośrednika między Bogiem-Zbawicielem a ludem; Lenin – symbol nadchodzącego rewolucyjnego świata. Poeta z pełną mocą, wypełnia cały cykl leninowski kosmogonicznymi i zoomorficznymi obrazami-symbolami; od „pięty wszechświata – granitu paletowego” do ptaka-demiurga. Jako posłaniec mitologii słowiańskiej i rosyjskiej, Klujew interpretuje obraz Lenina w polisymbolicznych obrazach zwierząt, wskrzeszając wszystkie znane mu słowiańskie i biblijne bestie z Ksiąg Starego Testamentu i Staroobrzędowców.
W jednej z jego prac „Szkarłatne wesele” pojawia się wizerunek Lenina jako Czerwonego Jelenia.

Братья, сегодня наша малиновая свадьба —
Брак с Землей и с орлиной Волей!
Костоедой обглоданы церковь и усадьба,
Но ядрено и здраво мужицкое поле.
Не жалейте же семени для плода мирскова,
Разнежьте ядра и случкой китовьей
Порадуйте Бога — старого рыболова,
Чтоб закинул он уду в кипяток
нашей крови!
Ленин — Красный олень, в новобрачном сказаньи,
Он пасется меж строк, пьет малиновый звон.
Обожимся же, братья, на яростной свадьбе
Всенародного сердца с
Октябрьской грозой.

Bracia, dziś nasze szkarłatne wesele-
Małżeństwo z Ziemi i Orlą Wolą!
Próchnicą pożarta Cerkiew i dwór,
Lecz rola chłopska żywotna i zdrowa.
Nie szczędź nasienia dla płodu świata,
Rozetnijcie jądra i godami wieloryba
Uradujcie Boga – starego rybaka,
Aby zarzucił On wędkę we wrzątek naszej krwi!

W baśni dla nowożeńców, Lenin – jeleń czerwony,
Pasie się między wersami, pije dzwon szkarłatny.
bracia, przebóstwimy się na weselu wściekłym,
Październikowej burzy, z Sercem wszech narodów.

Porównywanie przywódcy rewolucji z czerwonym jeleniem było tylko jednym z nieskończenie różnorodnej zwierzęcej palety Klujewa, ale jest to niezwykle interesujące w związku z pewnym zjawiskiem. Wśród Samów z rosyjskiej Laponii, dla ochrony jeleni, które były podstawą przetrwania mieszkańców północy, były używane pięcioramienne gwiazdy. Natknąwszy się na niedźwiedzia w zimowym lesie, myśliwy szybko rysował na śniegu pięcioramienną gwiazdę i wycofywał się za nią. Uważano, że niedźwiedź nie może jej przekroczyć. Nie sposób stwierdzić, czy ta paralela jest trafna w przypadku „Szkarłatnego wesela”, niemniej jednak wydaje się właściwa ze względu na charakter twórczości poety.

Sam Klujew na początku lat 30 – tych ostro rewiduje swój stosunek do wartości rewolucyjnych. Z goryczą komentuje swoje wiersz poświęcone Leninowi:
„No nic, niestety…magiczny żuraw zdechł w zamieci października!
Kostką jego w szale książkę „Lenin” posmarowałem, w niej muchy i groza bagien,
Ptasią żółć i odchody zmywam łzami, i nie możem wykuć takiego gwoździa,
by zawiesić wstyd mój na drzwiach!”

13 października 1937 roku Nokołaj Klujew został skazany na śmierć. Został rozstrzelany w Tomsku 23 lub 25 października 1937 roku.